Pierniczki świąteczne

Pojawienie się na kalendarzu ostatniego miesiąca roku oznacza, że dom wypełni się za chwilę cudnym zapachem przypraw korzennych, bo przecież pierwsza połowa grudnia to idealny czas na pieczenie świątecznych pierniczków.
Zanim upiekłam swoje pierwsze świąteczne pierniczki, przejrzałam dziesiątki różnych przepisów, analizując proponowane składniki i pozostawione pod przepisami komentarze. Wprowadziłam kilka małych modyfikacji, bo pierniczki powinny być wyjątkowe, powinny być najlepsze. Zapominamy o tanich i niezdrowych zamiennikach, zatem żadnej margaryny, tylko prawdziwe masło, a zamiast cukru pudru – większa porcja miodu i to tylko tego prawdziwego, najlepiej z zaufanego źródła, nie chcemy sztucznych wynalazków.
Pierniczki upiekłam pierwszy raz rok temu i przyniosły one wszystkim wiele radości, głównie obdarowanym smakoszom, ale także naszym bliskim, którzy przylecieli do nas na święta i pomagali w ich dekorowaniu. Wraz z moimi rodzicami, moim przyszłym mężem i przyszłą teściową złapaliśmy za pędzelki i radosnej rodzinnej twórczości nie było końca :)
Cudna opcja na ręcznie zrobiony upominek, w który włożyło się trochę serca, a także na uroczą ozdobę, którą można powiesić na choince. To przepis, który z pewnością na zawsze zagości w naszym domu, będąc nie tyle obowiązkowym, co przyjemnym punktem przedświątecznych atrakcji.



SKŁADNIKI (na około 100 sztuk):


Mąka pszenna (tortowa lub poznańska) - 500 do 550g

Miód naturalny - 200 do 300 g (ja używam więcej, bo pomijam cukier)
Cukier puder - 100 g (jeśli używamy mniej miodu, lub lubimy słodszą wersję pierniczków)
Masło - 120 g
Jajko - 1 szt.
Soda oczyszczona - 2 łyżeczki
Przyprawa piernikowa 40 do 60g (więcej, jeśli nie dosypujemy dodatkowych przypraw)
Cynamon - 2 łyżeczki

Opcjonalnie (dla osiągnięcia ciemniejszej i bardziej aromatycznej wersji)

Gorzkie kakao - 2 łyżki (te ciemniejsze są fajne do malowania białym lukrem)
Mielone goździki - 1 łyżeczka
Kardamon - 1 łyżeczka
Mielony imbir - 0,5 łyżeczki

WYKONANIE:

1. Masło rozpuszczam z miodem (delikatnie podgrzewam na małym ogniu, nie gotuję!)


2. Mieszam mąkę z przyprawą i sodą, dodajemy jajko i delikatnie przestudzony miód z masłem (nie czekam, aż zupełnie ostygnie, bo dzięki temperaturze i płynnej konsystencji wszystkie składniki się pięknie ze sobą łączą, a masa jest bardzo plastyczna i cudnie się wyrabia.)


2. Ciasto wyrabiam tak długo, aż uzyskam jednolitą, gładką masę. To jedna z tych mas, do której wyrobienia nie używam miksera, temperatura i zapach ciasta sprawiają, że wyrabianie rękoma jest czystą przyjemnością, zimne mieszadła blenderów i mikserów do mnie w tym przypadku nie przemawiają ;), a wyrabiając je rękoma można faktycznie włożyć kawałek serca ;)


3. Gotowe ciasto owijamy folią spożywczą i odkładamy do lodówki (najlepiej na całą noc, ale jeśli nie mamy tyle czsu to min. na 1 godzinę) .


4. Wyjmuję ciasto z lodówki i dzielę na mniejsze porcje, aby łatwiej było rozwałkować. Proponuję posmarować wałek mąką lub podsypać blat. Rozwałkowuję na grubość: od 3 do 5mm (grubsze będą bardziej miękkie w środku). Pierniczki wykrawam używając gotowych foremek, oczywiście najlepiej w świątecznych kształtach. (Jeśli pierniczki mają zawisnąć na choince, to na tym etapie trzeba również pamiętać o wydrążeniu w nich małych dziurek, np. przy pomocy słomki lub wykałaczki.)


Wycięte pierniczki układam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (pamiętając o małych odstępach, bo trochę jednak urosną) i wkładam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy od 6 do 10 minut (w zależności od wielkości i grubości pierniczka oraz możliwości piekarnika, generalnie lepiej krócej niż dłużej, aby nie zrobiły się gorzkie, zbyt twarde i wysuszone). Wystarczy sprawdzić pierwszą blaszkę, aby wyczuć ile czasu potrzebują.


Upieczone pierniczki wyjmuję i odstawiam do wystygnięcia. Przetrzymuję w szczelnej metalowej puszce, najlepsze są po kilku tygodniach, ale przetrwają nawet kilka miesięcy (sprawdzone, bo część zeszłorocznych tak skutecznie zakamuflowałam, że odnalazły się dopiero w kwietniu… były przepyszne, tylko koleżanki z pracy Przema dziwiły się, że je choinki przed wielkanocą ;))




 

 



OZDABIANIE LUKREM


Składniki:

Cukier puder – 1 szklanka
Sok z cytryny – 2 łyżki
Barwnik - według uznania (w zależności od rodzaju barwnika i intensywności koloru jaką chcemy osiągnąć)

Ta odrobina soku z cytryny migiem rozpuści cukier, dobrze mieszamy i dodajemy barwnik.
Gęstość lukru można dowolnie zmieniać dosypując więcej cukru lub dolewając odrobinę soku z cytryny/ wody - w zależności od tego jakich barwników używamy (płynnych, proszkowych, w żelu) i czym malujemy – ma być nam wygodnie :)


Oczywiście, jeśli chcemy się bawić kolorami to rozkładamy lukier do kilku mniejszych pojemniczków i dopiero wtedy dodajemy barwniki. 


Pierniczki lukrujemy, gdy całkowicie wystygną, najlepiej drugiego dnia, albo nawet kilka dni przed świętami, gdy w pokoju zapachnie choinka, a w tle będą brzmieć kolędy … :)






KILKA DODATKOWYCH UWAG:


- pierniczki tuż po upieczeniu będą twardawe, ale zmiękną z czasem, gdybyśmy chcieli ten proces przyśpieszyć wystarczy włożyć do pudełka skórki od jabłka,


- w niektórych przepisach widziałam, ze sok z cytryny był zastępowany wodą lub roztrzepanym jajkiem, co może być jakimś rozwiązaniem, ale myślę, że kwaśny smak cytryny fajnie przełamuje słodycz cukru pudru,


- jeśli nie zamierzamy malować pierniczków lukrem i zostawić je w takiej oryginalnej wersji, można je przed pieczeniem posmarować roztrzepanym jajkiem, będą się wtedy ładnie błyszczały, ja nie próbowałam, każdy jeden został u nas polukrowany :)


Czeka was trochę pracy, ale to nic w porównaniu z dobrą zabawą i radością podczas malowania ... i jedzenia :) 

Nie będę pisała ile godzin zajmuje ich przygotowanie ;) 

WESOŁYCH, SMACZNYCH I UŚMIECHNIĘTYCH ŚWIĄT :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz