Falafel pieczony

Kupiłam wczoraj cieciorkę :) Nie, nie przerzucam się na wegetarianizm ... i choć mięso lubię bardzo, to jednak popieram tych, którzy twierdzą, że powinniśmy je ograniczać, zatem szukam co jakiś czas pomysłów na "zastępniki".

Przejrzałam kilkanaście przepisów na kotleciki z ciecierzycy, ale żaden nie odpowiadał mi w 100%, bo albo brakowało mi składników, albo ich lista mnie nie satysfakcjonowała, zatem z każdego zaczerpnęłam to, co mi przypadło do gustu i zabrałam się do pracy ;)

SKŁADNIKI:
Ciecierzyca - 400g
Cebula - 2 szt.
Czosnek - 3 ząbki
Kolendra świeża - 1 pęczek
Cytryna - 2 szt.
Siemię lniane mielone - 3 łyżki
Kminek - 1/2 łyżeczki
Pieprz cayenne - 1/2 łyżeczki
Papryka słodka - 1/2 łyżeczki
Papryka ostra - 1/2 łyżeczki
Sól - 1/2 łyżeczki

WYKONANIE:
1. Ciecierzycę namoczyłam w zimnej wodzie przez noc (min 12 godzin).
2. Rano odcedziłam z wody i delikatnie zmieliłam/ zblendowałam, nie za drobno, aby nie powstała pasta. (W TMX - obr 5, czas 10 sek, podzielone na 2 porcje.), zmieloną przełożyłam do miski.
3. Cebulę, czosnek i kolendrę drobno posiekałam (TMX, obr 5, czas 5 sek).
4. Wszystkie składniki przerzuciłam do miski, dodałam siemię lniane i przyprawy, dokładnie wymieszałam.
5. Z masy uformowałam kotleciki, posmarowałam je olejem rzepakowym i ułożyłam na blaszce wyłożonej folią aluminiową.
6. Piekłam 25 min, w temp 200stC, przewróciłam na drugą stronę i piekłam kolejne 25 min.

Efekt? Cóż, schabowy to raczej nie jest ;) ale też nigdy nie miał nim być. Jak na pierwszą przygodę z falafelami, uważam ją za udaną i z pewnością wrócę do tego przepisu, jednak jeszcze więcej poeksperymentuję.

Kotleciki pięknie pachną i fajnie smakują, choć moje wyszły za delikatne, więc następnym razem pewnie zwiększę ilość pieprzu, czosnku, lub dodam chilli, zobaczymy do fantazja podpowie ;)
Z pewnością też uformuję mniejsze kotleciki, bo te były ogromne i pomimo długiego czasu pieczenia w środku niektóre kawałki cieciorki były twardawe, a nie chciałabym chyba bardziej rozdrabniać masy.
Poeksperymentuje, może wybiorę się do restauracji, gdzie je serwują, albo zasięgnę porady u bardziej doświadczonych wielbicieli falafeli ;)

To co mnie najbardziej cieszy, to fakt, że w końcu mogę coś zaproponować moim znajomym wegetarianom i podczas kolejnego przyjęcia nie będą już zmuszeni jeść sałatki ziemniaczanej z pieczonymi ziemniakami ;) (Kevin, gdybyś tu kiedyś trafił - tak, to o Tobie ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz